wtorek, 9 grudnia 2014

Telefony komórkowe

Myślę sobie...


Niech będzie, otwórzmy puszkę Pandory i podyskutujmy o korzystaniu z telefonów komórkowych. Czy nasza szkoła jest rzeczywiście tak niebywale konserwatywna i należałoby w tej kwestii coś zmienić? W statucie istnieje zapis, że na jej terenie obowiązuje zakaz używania przez uczniów telefonów komórkowych, a za każde złamanie tej reguły nauczyciel powinien zabrać aparat i zanieść do sekretariatu, skąd odbiorą go rodzice.
Nie możemy udawać, że postęp nas nie dotyczy, że smartfony służą wyłącznie do rozmów i wysyłania wiadomości, ale czy te kilka godzin bez aparatu to tak wiele? Do niedawna miałam dość liberalne podejście do tej sprawy, ale odkąd wypłynął ten temat w naszej klubowej dyskusji, zaczęłam się bliżej przyglądać temu, jak funkcjonujecie w szkole i ku mojemu zaskoczeniu doszłam do wniosku, że zakaz, mimo, że przez Was niekiedy łamany, służy budowaniu więzi, że podczas przerwy zamiast wpatrywać się w ekran telefonu, rozmawiacie ze sobą. Upewniłam się, że moje przekonanie jest słuszne, kiedy podczas spektaklu wielu z was świeciło telefonami, mimo, iż nie wypada. Jestem też przekonana, że gdybyśmy pozwolili na korzystanie z telefonów podczas przerw, to również podczas zajęć dużo częściej nie przestrzegalibyście zasad.
Brak mi wiary w Waszą dojrzałość i umiejętność dotrzymywania warunków umowy. Być może jestem niesprawiedliwa w swojej ocenie lub zbyt konserwatywna. Czekam na Wasze opinie i zapraszam do dyskusji.


M.B.

Telefony komórkowe - co sądzimy na ten temat my

Myślę sobie…


         Chciałabym zacząć od tego, że zakaz telefonów w naszej szkole jest różnie odbierany przez uczniów. Sama uważam że jest on słuszny, jeżeli chodzi o używanie ich w czasie zajęć lekcyjnych, ale… No właśnie, zawsze pojawia się ale. Gdybym to ja była organem rządzącym w naszej szkole, to jednak zniosłabym zakaz używania ich na przerwach czy chociażby na świetlicy. No bo ile można grać w te same gry planszowe czy oglądać te same filmy co drugi dzień?
            Z własnego doświadczenia wiem, że ten zakaz i tak jest łamany (nikt przecież nie jest święty ;] ). Szczerze, to ja mogłabym żyć w czasach, kiedy komórek nie było (przynajmniej tak mi się wydaje). Wystarczyłby mi jakiś odtwarzacz do płyt i dałabym radę. No, ale to jest moje zdanie.
            Myślę, że trochę inne podejście mają moi rówieśnicy. Z tego co widzę, to nie rozstają się z swoimi komórkami. Myślę też, że niekiedy używanie smartfona jest po prostu nieetyczne. Odczytywanie lub pisanie sms podczas rozmowy z drugą osobą jest bardzo nie na miejscu, podobnie jak korzystanie z nich w miejscach takich jak kino, teatr itp.
            To teraz trochę z innej beczki - zabieranie przez nauczycieli telefonów według mnie jest po prostu głupie… (oczywiście nie obrażając w tej chwili nikogo). Rozumiem zwrócić uwagę, napisać informację do rodziców czy coś podobnego, ale od razu zabierać? Rodzic, jak najbardziej, niech zabiera w ramach szlabanu…, ale w szkole to trochę pomysł na wyrost.
            Podsumowując, myślę sobie, że komórki powinny być zabronione na zajęciach lekcyjnych, ale co do świetlicy, to bym podyskutowała. Z drugiej strony sądzę, że każdy zakaz powinien być przestrzegany, bo przecież po szkole możecie korzystać do woli ;)

Paulina




_________________________________________________________________________________________________________



      Temat ten jest niezwykle długi i trudny, no ale niech będzie… Myślę że każdy uczeń naszego gimnazjum zna panujące tutaj zasad y- są one dla wszystkich dość jasne, jednakże moglibyśmy kilka rzeczy zmienić, a właściwie dojść do pewnych kompromisów.
     Pierwszą rzeczą jest odbiór telefonów przez rodziców w sekretariacie. Czy nie dobrym pomysłem byłoby zwrócenie uczniowi jego własności po lekcjach? Po prostu niektórym rodzicom ciężko jest np. zwolnić się z pracy, aby odebrać telefon ich pociechy ze szkoły. Wydaje mi się, że nie jest to dla nas żadna kara, raczej dla naszych rodziców. Tutaj moglibyśmy uzgodnić z radą pedagogiczną i dyrektorem zasady, które pozwalałyby nam na to, aby samemu odebrać aparat po zakończonych zajęciach.
   Kolejną rzeczą jest używanie telefonów komórkowych na świetlicy. Zacznijmy  od tego, że na pewno nikomu z nas nie jest na rękę czekanie tutaj 2 godzin na autobus, a zdarza się. Według mnie, pozwolenie na używanie telefonów po szkole sprawdziłoby się, moglibyśmy w tym czasie np. wejść na blog MYŚLĘ SOBIE… i trochę podyskutować, sprawdzić maila czy po prostu nie siedzieć samemu na stołówce nudząc się. Zapewne dla niektórych byłoby to dobre rozwiązanie, bo nie wątpię, że znają się tutaj również zwolennicy pomocy nauczycielom, posiedzenia w bibliotece, na kółkach zainteresowań czy pomocy pani Bogusi J
   Ogólny zakaz używania telefonów w szkole wydaje mi się dość neutralny. Owszem, wiele szkół ma wprowadzony taki zakaz, ale osobiście już się przyzwyczaiłam do tego, że nie mogę mieć w szkole telefonu, tylko zostawiam go w szafce. Nie możemy ukrywać, że technika nie stoi w miejscu, a my podążamy za nią. Wydaje mi się, że wytrzymanie 6-7 godzin bez telefonu nie jest jakimś specjalnym wyczynem, tym bardziej, że większość osób i tak spędza w internecie codziennie długie godziny. Może to i lepiej, że jest taki zakaz? Dzięki temu więcej czasu spędzamy na wspólnych rozmowach ze sobą, a nie wlepiając wzrok w ekran naszego smartfona.
   Słowem, nie jestem za tym, aby zezwolić na używanie telefonów na przerwach, ale moglibyśmy porozmawiać z innymi i podjąć jakieś kroki w sprawie ww. rzeczy. Co wy o tym myślicie? Gorąco zapraszam do dyskusji na ten temat! J

Julia


_________________________________________________________________________________________________________



               Mamy XXI wiek, telefon w ręku nastolatka to rzecz normalna, zakaz używania komórki na przerwach lub na świetlicy jest równie bezsensowny jak i jego odbiór przez rodzica w sekretariacie. Rozumiem, że szkoła to miejsce, gdzie mamy się uczyć, ale wydaje mi się, że jeśli już spędzamy tu połowę dnia, to może niech będzie chociaż trochę przyjemnie, póki co panują tu same zakazy :) Czy kogokolwiek obchodzi, że wiele z nas lubi posłuchać muzyki, popisać ze swoją przyjaciółką z innej szkoły, albo po prostu poczytać o czymś, co nas interesuje? Nie wydaje mi się, przynajmniej nie u nas.

            "Jeśli dostaniemy telefony do ręki na przerwie, przestaniemy ze sobą rozmawiać." Nic bardziej mylnego :) Niby dlaczego próbujemy łamać ten zakaz i chowamy komórkę za plecakiem albo w kieszeni? Odpowiedź jest oczywista. Każdy lubi pośmiać się z tego, że nauczyciel nie dostrzega, że gramy albo słuchamy muzyki, taki rodzaj adrenaliny. Jeśli zakaz zostanie zniesiony (na co jak wiemy są marne szanse), każdy będzie miał gdzieś telefon, raz na jakiś czas sprawdzi godzinę albo napisze smsa, nie będzie miał się przed kim chować i będzie to dla niego normalne. 
Tyle ode mnie :)

Marta

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Gdzie ta kultura?! - co sądzimy na ten temat my


Myślę sobie...



        Zacznijmy od tego, że temat nie dotyczy nas wszystkich, a większość czytających zapewne nie jest w temacie, ale też nie ma takiej potrzeby. Porozmawiajmy ogólnie o kulturze…
                 Zacznę od tego, że kompletnie nie rozumiem zapisania się na wycieczkę tylko dlatego, że w planie jest wizyta w McDonaldzie. Taka ,,atrakcja’’ jest odpowiednia jako dodatkowa chwila spędzenia czasu np. z przyjaciółką, bo i z rodziną lepiej spędzić czas przy wspólnym obiedzie. Wyjazdy kulturalne nie powinny być połączone z takimi ,,atrakcjami’’, gdyż zapewne większość tylko dlatego udała się razem z nami.
            Jazda autobusem też wymaga odpowiedniego zachowania i z pewnością nie jest to przekrzykiwanie się jeden przez drugiego, a w szczególności, gdy wychowawca lub opiekun grupy o to prosi.
              Chyba każde dziecko z przedszkola wie, jak należy zachować się w teatrze, no ale jak widać - nie każdy gimnazjalista… Rozumiem wyjście do toalety, jeśli ktoś gorzej się poczuje itp. ale nie po to, aby choć przez chwilę pogadać ze znajomymi. Celem tej wycieczki było zapoznanie się z lekturą ,,Zemsta’’, bo niedługo będziemy ją przerabiać. Oczywiście pewne osoby nie potrafiły uszanować tego, że może ktoś był tym zainteresowany…
             Dyskretne sprawdzenie godziny na telefonie-to chyba nie jest aż takie złe…, no, ale sprawdzanie portali społecznościowych podczas spektaklu dla mnie jest lekkim przegięciem. Świecenie telefonów burzyło cały efekt oświetlenia spektaklu.
  Zachowanie w bibliotece według mnie nie było złe i myślę, że większość osób była tym zainteresowana, wbrew wrażeniu nauczycieli. Wydaje mi się również, że każdy powinien być tutaj potraktowany indywidualnie a nie ogólnie, no bo jednak niektórzy potrafili się zachować tak, jak powinni.
                Nie mnie oceniać nasze zachowanie, więc nie będę tego robić. Zachowanie pewnych osób budziło zastrzeżenia, ale niech każdy przemyśli swoje postępowanie. Zapraszam do dyskusji na temat kultury!


   Julia

 _________________________________________________________________________________


            Nie będę ukrywać, pojechaliśmy tak liczną grupą dlatego, żeby nie siedzieć na lekcjach. Przynajmniej w większości przypadków, na pewno znajdą się osoby, które chciały zaznajomić się z nową lekturą trochę od innej strony - oglądając, nie czytając. Ja po części pojechałam z tego powodu, nie lubię być nakłaniana do książki, którą sama się nie zaciekawię, wolę przeczytać coś, co zaciekawi mnie swoim opisem lub dobrymi  recenzjami  na forach internetowych.
            Te kilka godzin, które miały być dość przyjemną alternatywą siedzenia na fizyce i matmie przerodziły się w dość duży bałagan. Śmiechy, rozmowy, świecenie telefonami i wygłupy w teatrze? Kopanie butelki przy przystanku autobusowym? Wyścigi do kasy w Mc? Serio? Jesteśmy w takim wieku, który jest chyba najtrudniejszym z możliwych. Nad dzieckiem da się zapanować dając mu karę, której będzie przestrzegał, dorosły sam zrozumie swój błąd i będzie starał się go naprawić, a gimnazjalista? Wysoko postawiona pozycja wśród rówieśników, wygłupy nie zawsze w odpowiednim miejscu czy ignorancja wszelkich uwag ze strony dorosłych - to się ceni :) No.. niekoniecznie.
            Szkoda, że większość z nas zachowała się tak a nie inaczej. Trochę luzu i od razu zacierają się wszystkie granice. Nie jestem porcelanową dziewczynką, która uwielbia występy w teatrze i oglądanie wystaw artysty, o którym wcześniej nigdy nie słyszała i średnio ją interesuje, ale staram się wprowadzać do swojego życia również takie elementy, wszystkiego trzeba spróbować:) Zawsze może zdarzyć się tak, że zaciekawi Cię coś, co wydawało się wcześniej totalnie nudne i mało pożyteczne.
            Na przyszłość może wypada pokazać trochę klasy i zachować się jak przystało. Jeśli chcemy być traktowani jak dorośli - zachowujmy się tak i trzymajmy jakiś poziom, nie mamy po 4 latka :) 


Marta


 _________________________________________________________________________________


Temat rzeka…

Wycieczki, na których byłam, okazały się bardzo udanymi wycieczkami. Pod względem atrakcji itp. – super. Pod względem kultury osobistej – to niektóre aspekty bym zmieniła.
Wygłupianie się w autobusie czy podniecanie się „makiem” to dla moich rówieśników normalne, tylko te wygłupy itd. powinni zostawić w autobusie i zacząć się zachowywać jak dojrzałe osoby (być może to ja sobie za dużo wyobrażam, wymagam ?! ) W miejscach publicznych zachowujmy się przyzwoicie jak nam na to przystało!
Pomyślmy także o tym, że biorą z nas przykład młodsi. To my stajemy się dla nich jednym z tych pierwszych autorytetów. W szkole spędzamy bardzo dużo czasu + wycieczki i powinniśmy się zachowywać jak należy. Nie mówię o tym, że nie można się śmiać czy wygłupiać się. Wierzcie lub nie, ale na wszystko jest czas. Tylko, że w naszych czasach granica pomiędzy wypada a nie wypada zaczyna się zacierać. To bardzo źle! Każdy powinien wiedzieć jak się zachować  w danym momencie.
Zasmuca mnie fakt, że w naszej szkole znalazły się osoby, które mają to, za przeproszeniem, gdzieś. Myślałam, że to gimnazjum jest pod względem kultury jednym z lepszych w naszej gminie czy nawet powiecie…, ale szczerze mówiąc teraz zaczynam w to wątpić.
Według mnie takie lub podobne zachowania są wyrazem braku szacunku do osób, miejsc czy wydarzeń historycznych :(


Paulina

Zapraszamy do włączania się w dyskusję, komentowania i oceniania naszych postępów pracy :)

Gdzie ta kultura?!


Myślę sobie…


Miało być o komórkach, o tym zresztą rozmawiałyśmy ostatnio z dziewczynami na spotkaniu. Ja miałam mieszane uczucia, one, że trzeba do przodu, nie ma co udawać, że nie nosicie i nie używacie ich w szkole, może poszukajmy kompromisu, podyskutujmy…
A potem przyszła środa i pojechaliśmy z p. Zawidzką i klasami II do OCK-u na „Zemstę”. Pomyślałam sobie, że to świetna okazja, by odbyć kulturalny spacer: spektakl, wystawa Brylińskiego, synagoga. O, jaka jestem naiwna. Najważniejszym punktem wycieczki okazała się wizyta w McDonaldzie.  
Rozmawiałyśmy sobie przed przedstawieniem o tym, że zawsze świetnie się zachowujecie na wycieczkach, że nie ma wstydu, że nawet, jeśli w szkole zdarzają się Wam wpadki, to podczas wyjazdów, zwykle jesteście na medal. I jakież było moje zdumienie, kiedy okazało się, że podczas spektaklu zaczęliście rozmawiać, wychodzić do toalety (przedstawienie trwało zaledwie 70 min.) i świecić komórkami. O co chodzi?! Nigdy dotąd się to nie zdarzało!!! Potem wizyta w czytelni biblioteki publicznej – czy nikt nie wie, że w takim miejscu należy zachować absolutną ciszę?!! Wystawa prac, które znajdują się w Waszych miejscowościach – co za nuuudy! Kiedy pójdziemy na fast fooda?!
Rozumiem, że nie wszystkich fascynuje kultura, ale gdzie podziała się kultura osobista? Jak można tak ostentacyjnie okazywać swoje znudzenie?
Po takich doświadczeniach czuję, że między nami jest ogromna przepaść. Myślałam, że trzeba zbudować most, by móc lepiej się zrozumieć, ale coraz mniej we mnie zapału. Pewnie wszystko, co napisałam jest ogromnym uogólnieniem, ale zasmuca mnie fakt, że brak Wam ciekawości  świata, kultury. Nie dowiecie się, co Was fascynuje nie obcując z innymi formami spędzania czasu, niż te, które dobrze znacie.      
Na szczęście, są w naszej szkole ludzie, którzy budują moje poczucie, że nadal warto. Bardzo im za to dziękuję.




M.B.

czwartek, 13 listopada 2014

Jak cię widzą, tak cię piszą 2


Myślę sobie...


Makijaż, farbowanie włosów i dodatki to następny temat z kategorii jak Cię widzą… Hmm… aż sama nie wiem, co napisać. Z jednej strony mam takie przekonanie, że każdy ma prawo do manifestowania swojej osobowości, sama nie lubię ograniczeń, z drugiej zaś strony widzę, że zasady, które obowiązują, przynoszą pewne korzyści i wiem, że ich potrzebujecie.
Niedawno, w audycji radiowej, wypowiadała się pewna pani, która wspominała, że pierwszy dzień wakacji kojarzy się jej malowaniem paznokci, bo tylko w wakacje to robi. U nas podobnie jest z farbowaniem włosów, ponieważ w gimnazjum nie można, to jak tylko dziewczęta opuszczają mury naszej szkoły, natychmiast zmieniają kolor włosów.  A szkoda, nie tylko dlatego, że obecnie w modzie jest „nature”, ale również dlatego, że dla mnie natura i młodość = piękno!!!
Z drugiej strony, każdy z Was ma prawo do akcentowania swojej odrębności. Trochę już o tym pisaliśmy wcześniej, ale ciągle nie mam jasnej odpowiedzi, gdzie dla Was znajduje się ta granica. Czy kolczyki na twarzy, tunele w uszach, mocny makijaż i paznokcie pomalowane krzykliwym lakierem to już przesada? A może zbytnio się czepiamy?
W gruncie rzeczy podoba mi się Wasz dyskretny sposób manifestowania swojego stylu  i bawi mnie nieustanna gra nauczyciel-uczeń, w której wszyscy nieco przymykamy oko na drobne „wykroczenia”…
Całe szczęście, że zasady zostały dawno ustalone…. :) Uff…
Zapraszam do dyskusji!!!

M.B.

Jak cię widzą, tak cię piszą 2 - co sądzimy na ten temat my

Myślę sobie...


Mając 15 lat chcesz być dorosła i robisz wszystko, by za taką uważali Cię inni, mając już lat 30 będziesz chciała powrócić do lat z młodości, kiedy nie musiałaś co miesiąc umawiać się na farbowanie włosów z fryzjerką i nakładać wszystkich możliwych rodzajów kosmetyków na twarz, by zakryć pierwsze zmarszczki.
Z każdym rokiem coraz młodsze dziewczyny zaczynają przygodę z makijażem, używają szamponów koloryzujących, by zmienić nieco odcień ich naturalnych włosów, podkradają mamie czerwone lakiery do paznokci, czy decydują się na kolczyka w  języku.
Jestem osobą bardzo tolerancyjną w wielu kwestiach i nie rozumiem osób, które są wytykane palcami za to, że chcą być po prostu sobą.
Uczęszczamy do gimnazjum, w którym jest dość konserwatywne podejście do wyglądu. Po części zgadzam się z niektórymi zasadami, ale niestety tylko z nielicznymi, reszta jest dla mnie dość śmieszna.
Czy to, że pomalujemy paznokcie na czarno jest aż tak niewybaczalne? To tylko paznokcie, nie bikini.
Rozumiem zakaz farbowania włosów...na czerwono albo niebiesko :D Nie wydaje mi się, żeby przyciemnienie o 2 tony robiło dużą różnicę i skłaniało do 'nagradzania' punktami :)
Makijaż.. myślę, że w naszym wieku raczej do szkoły nikt nie przychodzi z toną podkładu i pudru na twarzy, raz - nie wypada i dwa - wygląda dość odpychająco, niezależnie od wieku i sytuacji. Jeśli ktoś potrafi się malować i pasują mu mocno podkreślone oczy - okej, to nadal jego twarz i decyzja, nam NIC  do tego :)
Piercing.. temat, który bardzo lubię, interesuję się tego rodzaju ozdobami i posiadam dość dużą wiedzę. Mam sporo kolczyków - mniej lub bardziej widocznych oraz tunele w uszach. Uważam, że podkreślają mój styl i dość specyficzny charakter, nikt z nauczycieli nie zwraca w szkole na to uwagi, jeśli pojawiają się pytania to tylko z ciekawości, czy to boli, jak, gdzie itp. Jedyna rzecz, do której mam zastrzeżenie to reagowanie na kolczyk w uchu u chłopaka.. zdjęcie w trybie natychmiastowym i oddanie do sekretariatu (?). To trochę tak, jakby dziewczyny mogły ubierać wyłącznie spódniczki :D
Jestem zdania, że jeśli rodzice wyrażają zgodę na zmiany w naszym wyglądzie to nie widzę powodu, by rezygnować z drobnych przyjemności, które sprawią, że będziemy zadowoleni ze swojego wizerunku.


Marta

_________________________________________________________________________________


W tej kwestii zdania są podzielone - znajdą się osoby, które zdecydowanie stwierdzą że mieści się to w granicach normy i dobrego smaku, a niektórych to niesamowicie oburzy. Mamy swój statut, a tam jest wyraźnie napisane, że makijaż, farbowanie włosów czy malowanie włosów jest surowo zabronione.
Ja twierdzę, że makijaż nie powinien być w zbyt dużych ilościach. Nie tyczy się to wieku, mówię tutaj ogólnie. Moim zdaniem lekko podkręcone rzęsy są w granicach normy jak na gimnazjum. Nie rozumiem natomiast osób będących moimi rówieśniczkami wyglądających niczym lalka, choć w naszej szkole nie dopatruję się tego. Może to chęć poprawienia swojej urody, może chęć zwrócenia uwagi-nie wiem co nimi kieruje. Nie wspominając o tym, że aplikowanie tuszu na rzęsy ich nie niszczy, tak nakładanie podkładu i pudry znacząco wpływa na późniejszą kondycję naszej skóry(zazwyczaj źle dobrane kosmetyki powodują uczulenie). Moim zdaniem mocny makijaż powinien być w szkole zabroniony, a poza szkołą niech każdy robi to co lubi i to na co mu rodzice pozwalają.
Farbowanie włosów… hm… Tutaj jest tak, że nie mam jednoznacznego zdania. Jeśli komuś naprawdę źle(według swojej subiektywnej opinii) w swoim kolorze włosów to je farbuje. Według mnie paleta barw dostępnych farb jest całkiem ładna, jednak lepiej poczekać z tym do ukończenia gimnazjum… Nie mówiąc już o kolorach ostrych. Jeśli o te chodzi, to powinny być całkowicie zabronione. Czyli według mnie lekkie zmiany o małym zakresie odcieniu powinny być dozwolone… choć w sumie 13latki  farbujące włosy(Nie mówię tutaj o nietrwałej koloryzacji! Nie mam nic przeciwko temu typowi zmiany wyglądu-są wakacje a wy chcecie się odmienić a nie zostawia to trwałych skutków.)…hmm… jakoś tego nie widzę. Koloryzację trzeba odnawiać, co na pewno zaskutkuje wyniszczeniem włosów.
Malowanie paznokci-pewnie nie jedna z nas poszła z takimi do szkoły. Tutaj nie widzę nic złego, o ile nie są to kolory rażące, ostre, neonowe i ciemne-chodzi tutaj głównie o to, że te kolory pasują do kobiet, a nie nastolatek. Mleczne, kremowe, ecru, pastelowe lub w odcieniach skóry-te nauczyciele mogliby zaakceptować(drobna sugestia). :)
Tatuaże-stanowcze nie. Piercing - w granicach normy. Mówię tutaj o kolczykach w uszach i tunelach(ale tak jak mówię-w granicach normy…),bo rozumiem że to też jakaś forma pasji i wyrażania siebie… więc czemu nie?
Myślę sobie… wszystko powinno być w granicach dobrego smaku, normy i dostosowane do twojego wieku. Jeśli myślisz inaczej - zostaw komentarz, chętnie podyskutujemy. Ten temat zapewne wzbudzi wiele dyskusji, a każde zdanie będzie odmienne. Trzymajcie się ciepło ;)



Julia




Zapraszamy do komentowania! :) 

czwartek, 6 listopada 2014

Jak cię widzą, tak cię piszą



Myślę sobie...


Dziś o szeroko rozumianym właściwym stroju uczniowskim… Uff, trudny temat. Za ten niewłaściwy w tabeli punktów grozi 40 minusowych. Ale czym on właściwie jest? Czy strój to wyraz naszego stylu, czy świadczy o naszym statusie majątkowym i pozycji naszych rodziców, a może jest wyrazem naszej osobowości?
Do tego tematu mam dość tradycyjne podejście, wydaje mi się, że osobowość można podkreślić swoim zachowaniem, postawą i strojem nie trzeba wykrzykiwać: „Jestem ciekawym człowiekiem”. Nie jestem jednak zwolennikiem mówienie innym, co ubierać i jak żyć. Póki co, w naszej szkole nie widzę osób, które ostentacyjnie demonstrują swoją odmienność, ale czy warto zamykać jej drzwi?
Inna sprawa to strój galowy. Tu jestem zatwardziałą konserwatystką. Są takie momenty w naszym życiu szkolnym i osobistym, że ubiór staje się wyrazem szacunku wobec zdarzeń, które świętujemy i ludzi, których chcemy uhonorować.
 Za wyjątkową okoliczność uważam również konkursy. Drużyna sportowa wychodzi na mecz we właściwym stroju, uczestnik konkursu powinien zrobić to samo. Jeśli jestem wyjątkowy i pracowity, to dlaczego nie chcę tego podkreślić?
            Czekam na Wasze komentarze i odpowiedzi na pytanie, czym jest właściwy strój uczniowski i czy Wasza wolność wyboru jest ograniczona. A może i wasi rodzice wypowiedzą się na temat, czego nie wypada wkładać do szkoły. 
Podyskutujmy!
            Mam nadzieję, że udam nam się wspólnie ustalić, za co mamy te 40 punktów wpisywać.

Za tydzień – makijaż i dodatki w szkole!


M.G.

Jak cię widzą, tak cię piszą - co sądzimy na ten temat my

Myślę sobie... 

Ubiór odgrywa dużą rolę w tym, jak inni cię postrzegają. Nie ukrywajmy, jest to pierwsza rzecz jaką zauważasz u danej osoby. Według mnie jest to dobry sposób na wyrażenie siebie, swoich uczuć...Możemy osobowość podkreślić swoim zachowaniem, postawą i strojem, inaczej jednak jest, kiedy musimy kogoś poznać i zrobić na nim dobre wrażenie - tak jest na przykład w przypadku podjęcia nowej pracy czy pierwszy dzień w szkole. Oczywiście musimy umieć dopasować strój do danej okazji. Tak samo, jak wizyty na różnych imprezach typu osiemnastka, ślub czy komunia, na których jesteśmy gośćmi, tak szczególne okazje wymagają innego ubioru. W naszej szkole panują określone zasady dot. stroju galowego:

  • Strój dziewczęcy składa się z białej bluzki zakrywającej ramiona i brzuch, ciemnych eleganckich spodni lub ciemnej spódnicy nie krótszej, niż do kolan.
  • Strój chłopięcy składa się z białej koszuli i ciemnych długich spodni lub garnituru.




     Myślę, że jest to jak najbardziej dopasowane do odpowiedniego
     wydarzenia. Inną sprawą jest strój codzienny... Czy nie fajnie jest podkreślić swoimi ciuchami swoją oryginalność i kreatywność? Sam fakt, że jesteś czysto i schludnie ubrany - o tym chyba mówić nie muszę - sprawia, że jesteś inaczej postrzegany. Tutaj, jeśli chodzi o zasady, nieodpowiednie są bluzki z głębokim dekoltem, bardzo krótkie szorty, spódniczki nie krótsze niż do kolan czy tzw. "bokserki''- gładkie bluzki na ramiączkach.

    Ale tutaj inną sprawą jest jeżeli ubierzemy króciutkie szorty i bokserkę w zimie, a inaczej jest latem, kiedy jest naprawdę gorąco. Wydaje mi się, że nie powinniśmy być za to karani, bo gdy na zewnątrz jest +30 stopni, a my siedzimy w klasie jest duszno i gorąco. W innych sytuacjach wydaje mi się to dość niestosowne.

    Kolorystyka ma znaczenie - nie chodzi tutaj o to, aby nie ubierać się tylko na czarno czy coś w tym stylu. Wiesz, że kolory odbierane są na poziomie emocjonalnym przez innych? Okazuje się, że najczęściej ludzie wybierają kolor niebieski, czerwony, różowy i biały, natomiast najmniej preferują czerń, fiolet i zielono-żółty. Możesz zwrócić na to uwagę przy następnym kompletowaniu garderoby, ale jeśli nie chcesz się wyróżniać, bądź nawet przeciwnie, nikt nie zabroni Ci wybrać właśnie takich kolorów.

    Jest wiele osób, których osobiście nie możemy dobrze poznać, dlatego oceniają  nas tylko po tym, jak wyglądamy - taka jest prawda ;) Moim zdaniem jest to pewien sposób wyrażania siebie i swoich uczuć, a każdy powinien ubierać się tak, jak tylko zechce - sportowo, na luzie, kolorowo... Myślę, że dobrym podsumowaniem będzie stwierdzenie, że na umiar jeszcze nikt nie umarł :)


    Julia


    _________________________________________________________________________________






    Myślę sobie, że wszystko jest dla ludzi i powinniśmy nauczyć się wzajemnej tolerancji i akceptować ważniejsze, lub mniej ważne rzeczy - tak jak na przykład ubiór czy wygląd każdego z nas.
    Ostatnio zauważyłam, że bardzo dużo osób, najczęściej w wieku gimnazjalnym, niesamowicie powierzchownie podchodzi do sytuacji. Głównym wyznacznikiem, czy ktoś jest 'spoko' i nadaje się na kumpla do paczki jest jego ubiór, wygląd czy sytuacja materialna. To przykre, że jakiekolwiek wartości zostają zepchnięte na boczny tor i pierwsze skrzypce grają elementy, które powinny być tak naprawdę mało istotne.


    Trochę odbiegłam od tematu, ale chciałam pokrótce przedstawić to, jak ja to postrzegam i mam nadzieję, że jeśli już zdecydowałeś się to przeczytać, zastanowisz się przez chwilę, czy przypadkiem nie zdarzyło Ci się kiedykolwiek postąpić w podobny sposób.


    Strój uczniowski...temat rzeka.
    Wszystko zależy od przyjętej przez nas perspektywy. Zawsze znajdzie się jakieś "ale", bez względu czego dotyczy dyskusja. Moim zdaniem do szkoły idziemy się uczyć, przynajmniej tak powinno być, chyba, że ktoś ma inne priorytety i uważa, że tabliczka mnożenia nie jest mu koniecznie potrzebna do krojenia chleba i zaparzania herbaty - nie mój interes. To, jak przychodzimy ubrani do szkoły jest raczej sprawą indywidualną i wydaje mi się, że nieustępliwa ingerencja może jedynie zaszkodzić i wzbudzić niepotrzebny bunt czy złośliwe komentarze rzucane w kierunku niektórych osób ;)


    To, jak wyglądamy i to, co nosimy wiele o nas mówi, nie potrzeba np. posiadać wiedzy na temat subkultur, by rozpoznać na ulicy punka, hippisa czy rockowca. Każdy ma prawo do posiadania własnego stylu i moim zdaniem wyrażanie siebie, pokazywanie co się lubi i w czym czuje się dobrze nie powinno być ograniczane poprzez zakaz noszenia bluzek z odkrytymi ramionami czy spódniczek, w których widać kolana (skandal!). 

    Oczywiście chcę zaznaczyć, że mimo mojego dość 'luźnego' podejścia nie jestem zwolenniczką przesadnie dużego dekoltu czy ledwo trzymających się spodni, odważne 'kreacje' zostawmy na sobotnią imprezę :)
    Są jednak momenty, w których każdy powinien się dostosować, założyć białą bluzkę i czarne spodnie kiedy obchodzimy np. ważne święto państwowe, co według mnie w ogóle nie podlega żadnej dyskusji, strój galowy to nie dres i ubrudzony od soku t-shirt.

    Na zakończenie może dyskretnie zasugeruję mniejsze zwracanie uwagi na wygląd i danie nam większej swobody w tej kwestii, to chyba nie jest aż tak dużo :)


    Marta






    Zapraszamy do komentowania i podsuwania pomysłów na kolejne tematy, które chcielibyście poruszyć, a niekoniecznie jest wam na rękę z różnych powodów mówienie o nich w szkole :)

    środa, 5 listopada 2014

    Szkoła, w której pracuję


    Jakże inna od tych, w których sama się uczyłam. Inny wygląd, zasady, inne czasy i ludzie. Już nie jestem jedną z kilkuset uczniów (urodziłam się w czasach wyżu demograficznego), ale nauczycielem i pedagogiem. Mawia się, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Trochę tak, ale prawdą jest, że żyjecie w zupełnie nowej, chyba lepszej rzeczywistości.          
    Będąc nastolatką myślałam, że nigdy nie powiem: „Ach, ta dzisiejsza młodzież…” A jednak mawiam. Nie zawsze w negatywnym kontekście. Czasem to, co widzę cieszy mnie i zadziwia, czasem zaskakuje, a czasem zwyczajnie smuci i denerwuje. Im jestem starsza, tym częściej widzę, jak wiele mnie od Was dzieli, kochani, ale jestem ciekawa, jakimi ludźmi jesteście, jacy są nasi uczniowie, jakie jest naprawdę POKOLENIE Y. Może dacie się trochę lepiej poznać?
    Stąd pomysł bloga i klubu dyskusyjnego…
    Póki co, idzie nam opornie, ale mam MARTĘ I JULKĘ. Już wiemy, czego chcemy od tego projektu, a strona graficzna powoli się krystalizuje. Zapraszamy Was do dyskusji,  komentowania naszych wpisów i pokazywania się ze strony, od której Was nie znamy.

    M.B.